Znaleźć człowieka, z którym można porozmawiać nie wysłuchując banałów, konowałów, idiotyzmów cwaniackich, łgarstw, fałszywych zapewnień, tanich sprośności lub specjalistycznych bełkotów "fachowca", dla którego branżowe wykształcenie plus umiejętność trzymania widelca jest całą jego kulturą, kogoś bez płaskostopia mózgowego i bez lizusowskiej mentalności- to znaleźć skarb.
Waldemar Łysiak
***
Wstałam z niemałym trudem z mojego jakże wygodnego łóżka. Tylko magia mojego ukochanego zespołu to umożliwiła.
Podeszłam do biurka i wygrzebałam potrzebne książki z bałaganu na biurku, a potem ubrania z bałaganu w szafie.
Spakowana i ubrana zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Zjadam je z niezwykłą jak dla mnie prędkością (bo kanapki są z Nutellą) i robię poranną toaletę.
Szybka poprawka włosów, umycie twarzy samą wodą i mycie zębów- to wszystko, co składa się na moją wspomnianą wcześniej toaletę. Zero tapety. Zero maseczek i pilingów.
Po doprowadzenia się do stanu społecznie dopuszczalnego, biorę klucze do domu i plecak. W wiatrołapie wciągam szybko bordowe trampki na nogi i już biegnę wzdłuż ulicy w kierunku szkoły. Znowu jestem spóźniona. Po drodze kilka razy zastanawiam się, czy aby na pewno zamknęłam dom.
Gdy wpadam do szkoły jeszcze jest przerwa i dziękując w duszy zwalniam do szybkiego chodu. Jeszcze muszę znaleźć klasę, w której zaczynam dziś dzień. Nigdy nie pamiętam.
W końcu znajduję znajome twarze pod klasą od niemca. Podchodzę do pogrążonego w rozmowie Nathaniela. Zachodzę go od tyłu i obejmuję jego chudą talię. Kładę brodę na jego ramieniu. Dziewczyny, z którymi rozmawiał, spojrzały na mnie z poirytowaniem lub odwróciły wzrok z niesmakiem. W końcu przyjaźnie się z największym ciachem w całej szkole. Muszą być zazdrosne.
- Heej. - zagaduję. - Wyspałeś się, Nath?
- Dziś nie bardzo. - odwrócił się do mnie przodem, a wtedy moje ręce opadły - A ty?
- Głupie pytanie. - uśmiechnęłam się - Ja nigdy się nie wysypiam.
Zaśmiał się delikatnie.
- Przepraszam. - fuknęła Patrisia, wymalowane pudełko stojące za Nathanielem - Czy my ci się wtrącany, gdy rozmawiasz?
Spojrzałam na nią pobłażliwie.
- Tak mi przykro, ale Nath się z tobą nie umówi. Nie ważne ile tapety na siebie założysz. - spojrzałam.na chłopaka - Mam nowe piosenki NBT. Słuchaj ze mną? - pytam, wyciągając słuchawki i telefon.
- Jeśli nowymi można nazwać te z 2015 roku.
Zrobiłam oburzoną minę.
- Nie prawda! Chłopaki ostatnio spotkali się i nagrali nowy kawałek!
- Postęp.
Dałam mu mocnego kuksańca w żebra i odciągnęłam od Patrisii i jej durnych przyjaciółek.
Gdy wreszcie znalazłam mały kawałek ściany, o którt mogliśmy się oprzeć, podałam mu jedną słuchawkę i włączyłam piosenkę. Do moich uszu przepłynęła kojąca nuta Nothing But Thieves i machinalnie się uśmiechnęłam.
- Podoba ci się? - spytałam bezgłośnie. Zawsze porozumiewamy się niemo, gdy słuchamy muzyki lub na lekcjach.
Pokręcił głową.
- Chyba ich nie lubię. - powiedział, tak jak ja, bezgłośnie, a wtedy zadzwonił dzwonek. Schowałam słuchawki i telefon do kieszeni, zabrałam plecach i weszłam na samym końcu do klasy.
Usiadłam w czwartej ławce. Dlatego, że byłam najlepszą przyjaciółką Nathaniela, nie siedziałam z nim w jednej ławce. On siedzi z Eberem, niskim szatynem o ciemnoniebieskich oczach i najbardziej wredną, i zrozumiałą osobą, jaką znam.
Ja natomiast siedzę z Alice, którą jest moim całkowitym przeciwieństwem.
- "...pisania uczniów." - głos pani dyktującej temat przywrócił mnie do rzeczywistości. Spojrzałam w zeszyt Alice.
"Sprawdzamy umiejętności kreatywnego pisania uczniów."
Wręcz nie mogłam usiedzieć na miejscu. Zawsze uwielbiałam pisać, a teraz mam szansę wykazać się przez panią od niemca.- Każdy dostanie inny temat.
Po klasie rozniósł się niezadowolony jęk, a najgłośniejszy wydała osoba obok. Ja nie mogłam się już doczekać.
- Każdy będzię losował swój temat. Proszę. - rozsypała małe karteczki na biurku.
Każdy po kolei podchodził do biurka i losował. Na ich minach malowało się zdziwienie, dezorientacja lub ulga.
Dwie osoby przede mną szedł Nath. Lecz chyba nie za bardzo pasował mu ten temat. Widziałam to w jego wyrazie twarzy.
- Chyba śni, jeśli ja mam coś o.tym napisać.
Uśmiechnęłam się i wstałam. Podeszłam do biurka i wylosowałam mój temat.
- Chyba tobie też nie za bardzo pasuje, co? - spytał Nathaniel, gdy wróciłam do ławki z niezbyt mrawą miną. Bez słowa podałam mu karteczkę.
- "Zakazany romans" - przeczytał cicho - Akurat ten temat, którego nienawidzisz.
- Coż...- oparłam brodę na ręce - Co ja mogę o tym na napisać? - zastanawiałam się na głos - Już wiem.
- Co?
- Nie powiem ci, Nath. Wyśmiałbyś mnie, a z resztą ty masz swój temat.
- Ale, Margo. - wtrąciła się Alice - Nie jest źle. Trzy czwarte klasy chciałoby ten temat.
Kiwnęłam głową.
Wyjęłam sobie kartkę i zaczęłam pisać. Nie zważałam bardzo na to, jak bazgrzę, bo musiałam nadążyć nad kiełkującymi pomysłami. Mimo, że lubię tworzyć to po dwóch godzinach niemieckiego byłam tak padnięta psychicznie, że nie wiedziałam jak spędzę kolejne sześć godzin w szkole.
Tak w dużym skrócie: na matematyce rozwiązałam kilka zadań ponad program plus zadanie Nath'a, które musiał rozwiązać na tablicy. Znowu uratowałam go.od jedynki.
W odwecie on podpowiadał mi na niezapowiedzianej kartkówce z historii.
Na angielskim znowu się nudziłam.
A na w-fie byłam kapitanem podczas grania w palanta.
Fizyka, jak to fizyka, była nie do zniesienia.
A godzina wychowawcza, jak to godzina, była najgłośniejszą lekcją.
***
Schodząc do szatni z Nathanielem, ustalaliśmy na jaki film dzisiaj pójdziemy. Padło na "Alastera".
Gdy zdecydowaliśmy, podeszłam do swojej szafki i zmieniłam buty: z bordowych trampek na zostawione wczoraj czarne buty do kostki z niebieskimi przetarciami. Były na niskim, grubym obcasie. Takie trochę emowate.
Pożegnałam się z chłopakiem i wybiegłam ze szkoły. Biegłam szybko, tak że w domu byłam po dziesięciu minutach.
Rutynowo poszłam się napić, przebrać w luźne, domowe ciuchy. Potem poszłam do swojej czarno-niebiesko-szarej samotni (łamane na pokój), sięgnęłam po "Miasto Niebiańskiego Ognia" i zaczęłam czytać kilka ostatnich rozdziałów.
***
Gdy podchodzę pod szkołę, Nathaniel już tak jest, z dwoma biletami na film w jednej ręce i telefonem w drugiej. Do kogoś dzwoni, a tym kimś jestem ja, bo chwilę później usłyszałam swój dzwonek.
- Już jestem. - przywitałam się.
- Zawsze się spóźniasz.
- Przepraszam, ale wiesz jaka ja jestem.
- No wiem. - Nath spojrzał na mnie i zmarszczył brwi - Płakałaś?
Kiwnęłam nieśmiało głową.
- Kto tym razem umarł? - spytał pieszczotliwie i przytulił mnie - Hm?
- Nie chodzi, że ktoś umarł. Ale Simon...
- Co z Simonem?
I odpowiedziałam, a do oczu napłynęły mi łzy, jak to zwykle, gdy coś złego działo się w książce.
- Nic mu nie będzię. Clary, Isabelle i Magnus coś wymyślą.
Pocałował mnie w czoło, wiecie, tak po przyjacielsku i ruszyliśmy w stronę kina.
Nathaniel Bass, najprzystojniejszy chłopak w szkole, ignorancki, wredny, ale i wierny, i pomocny introwertyk, który nienawidzi mojego gustu muzycznego. Czasami można odnieść wrażenie, że on nienawidzi wszystko, co się rusza i nie rusza, prócz mnie i swojej gitary. Czasami zachowuje się tak, jakby dostał zlecenie z góry, by mnie chronić, przytulić, pocieszać, naprowadzać na dobrą drogę, wytykać błędy i uczyć, jak ich nie popełniać w przyszłości. Taki mój Anioł Stróż. Jestem naprawdę wdzięczna za takiego przyjaciela. Ze świecą takiego szukać.
***
Jeśli macie zamiar iść do kina, niech to nie będzię "Alaster". Kompletnie nie wiem, za co ten film dostał dobre oceny krytyków. Chyba za to, że wreszcie się skończył.
- To było do dupy. - stwierdziłam - Okropne.
Nath wzruszył ramionami.
- Mi się podobało. Idziemy do mnie?
- Okey.
U Nath'a spędziłam resztę piątku. Dzięki Bogu, że mam własny komplet kluczy, bo raczej nikt nie otworzy mi drzwi o wpół do pierwszej w nocy.
Pożegnałam się z Nathanielem, który uparł się, by mnie odprowadzić, i wbiegłam na swoje piętro.
Cichutko weszłam do domu, wzięłam kartkę i nabazgrałam list dla rodziców.
Byłam u Nath'a w domu. Po BARDZO nieudanym wypadzie do kina musieliśmy coś obejrzeć.
Pewnie będę spała do późna, albo nie będę mogła spać i znowu pójdę do Nathana :D
Margo
Zawiesiłam kartkę na lodówce i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam się na klucz, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam blond chłopaka na moim łóżku.
- Hej, piękna.
Zamarłam ze strachu, lecz postanowiłam tego nie okazywać.
____
Przepraszam, że opo pojawiło się wcześniej na wattpadzie, a nie na blogu, ale na w-dzie lepiej mi się pisze, a miałam ograniczony zapas czasu xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz