2. To tylko książka

- Who are you?

~~~

  Przełknęłam ślinę.
- Rozumiem, że twój brak kultury wynika z zachwytu moją urodą.
  Mrugnęłam szybko kilka razy i przyjrzałam się chłopakowi. Miał blond włosy z truskawkowym odcieniem i ciemne oczy, których koloru nie mogłam dostrzec. Lekko opalona skóra pokryta jest kilkoma tatuażami i coś dziwnego na niej majaczyło. Zanim jednak zobaczyłam to w całości, Trace rzucił we mnie poduszką.
- Głupku!
- Spodziewałem się innego pierwszego słowa wypowiedzianego do mnie. - powiedział chłopak, nadal siedząc ma łóżku.
- Idź stąd. - warknęłam, rozmasowując policzek, w który dostałam suwakiem od poszewki poduszki. - Teraz.
  Chłopak uśmiechnął się w jednej chwili, a w drugiej do pokoju wbiegła czarnowłosa dziewczyna. Super.
- Trace! - rzuciła z wyrzutem - Chyba moja mama zakazała ci jej mówić! A jakby nie patrzeć...Jest szefową Instytutu Nowojorskiego. - powiedziała, podchodząc do blondyna i uderzyła go w głowę.         Ułożona czupryna blond włosów rozlała się po jego głowie, a on sam jeknął z rozczarowaniem.
- Wiesz, ile układałem tą fryzurę? To było bardzo podłe i nie na miejscu, Ashley...
- Dość! - przerwałam im - Jeśli mi nie powiecie, co jest grane, to zetnę ci te blond kłaki.
  Stałam na środku pokoju z zaciśniętymi pięściami. Takie sytuacje naprawdę działają mi na nerwy.
- Zdaje się, że jedna z twoich piosenek. Telefon. - pokazał na moją komórkę leżąca na biurku. Spojrzałam tam i rzeczywiście - grał. Po melodyjce stwierdzam, że to wiadomość od Nathaniela.

[00.38] Nie mogę spać.

  Przeczytałam sms'a i dopiero wtedy zorientowałam się, że blondyn imieniem Trace, też go przeczytał.
- Ej! - odepchnęłam go - Wypominasz mi brak kultury, a sam jej nie masz.
- To u niego norma. - rzuciła od niechcenia ta dziewczyna...Ashley? - Zresztą, ja też się nie przedstawiłam. - podeszła do mnie - Ashley Lewis.
  Uścisnęłam jej dłoń.
- Margaret Smith.
  Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę.
- A nie Loose?
- To nazwisko mojego taty. I oficjalnie moje. Czasami jednak używam nazwiska matki, zazwyczaj gdy podpisuję rysunki. Moja mama jest artystką. - wytłumaczyłam, nawet nie pytając, skąd wie o moim prawdziwym nazwisku. Już wszystko jest na tyle dziwne, że niech sobie je zna. I nawet nie dziwię się, że dziewczyna ma na nazwisko Lewis, i że wspomniała o Instytucie Nowojorskim. To pewnie jakiś klub golfowy albo kółko teatralne...czy coś. Bo to na pewno nie jest ten Instytut.
  Mój telefon znowu zabrzęczał, a ja ucząc się na błędach, odeszłam kilka kroków od nich.

[00:46] Albo śpisz, albo mnie ignorujesz. Za mało czasu minęło od kiedy przyszłaś do domu, więc pewnie jeszcze słuchasz muzyki, co wyklucza pierwszą opcję. A więc mnie ignorujesz.

[00:47] Chyba że usnęłaś bez muzyki, co jest tak bardzo
prawdopodobnie, jak to, że zaśpiewam wysokie F w" Defying Gravity".


  Uśmiechnęłam się na zmiankę o piosence z Glee i jeszcze bardziej od tego porównania. Miałam już mu to napisać, ale znowu mnie wyprzedził.

[00:48] Mogli też złożyć ci wizytę smutni panowie w garniturach. Albo rąbnięte emopunki xd

[00:48] Skończyłeś te rozmyślania? Można uznać, że z tym ostatnim prawie wtrafiłeś.

[00:49] Ahaa...Jestem sobie latający Cubus Push-Upek jedzący ze złotej toalety. Jeśli coś się stało, to weź i powiedz.

[00:50] Jestem po prostu zmęczona.

[00:50] Czego słuchasz?

  Czasami trzeba skłamać.

[00:51] Glee Cast - True Colors
[00:52] Czyli zaraz będzię śpiewać Blaine ze swoim słynnym coverem "All Of Me".

[00:54] Właśnie leci.

  Oczywiście, że zna moje playlisty. Podaj mu jeden tytuł piosenki, to powie ci, w ilu playlistach on jest oraz utwór przed nim i dwa po w każdej z list.

[00:55] Masz doła czy co? Aż tak zły był ten film?

[00:56] Niee...Mówię, jestem zmęczona.

[00:57] Dobranox, moja znawczynio historii, których nigdy nie przeżyłaś w realu.

[00:57] Dobranox, mój znawco książek, których nigdy nie przeczytałeś.
  Podniosłam głowę i zobaczyłam, że Trace grzebie w moich rzeczach.
- E! - podeszłam szybkim krokiem i wyrwałam mu mój rysunek.
- Ładnie. - rzucił. - U mnie w domu jest pełno obrazów mamy wiszących na ścianach.
  Prychnęłam i przygładziłam zagięcie na nosie narysowanej Maxime.
- Kto to?
- Max. Z takiej starej gry...Ogólnie jestem staromodna.
- Trace. - zniecierpliwiła się Ashley. - Jak już jej powiedziałeś...
- Nic a nic nie mówiłem. Nawet nie zdarzyłem się przedstawić, bo wparowałaś jak oparzona.
  Jakby specjalne na jego słowa do pokoju wszedł chłopak.
- No świetnie! - rzuciła z zrezygnowaniem dziewczyna - Czy nie dostaliśmy dobitnego zakazu przychodzenia tutaj? Josee, myślałam, że chociaż ty będziesz się słuchał.
- A ty? - warknął Josee - Ty też masz zakaz. I nie mów do mnie Josee.
  Dziewczyna westchnęła.
- Joseph...
- Lepiej.
- ...przyszłam ratować naszą misję przez tym tlenionym idiotą.
- To naturalny blond. - przyczepił się Trace - Kto jak kto, ale ty to powinnaś wiedzieć!
- Koniec. Bierzemy dziewczynę do Instytutu. Kropka. To najlepsze, co możemy zrobić.
- Nie idę z wami. - warknęłam. - Tam są drzwi. Prostokątne coś z klamką. Dowiedzenia!
- Przykro mi, ale idziesz z nami. - Ashley wzięła mnie pod rękę. - Musimy. Jutro wszystko ci wyjaśnię. Chodź.
- Nie! - odepchnęłam ją - Nie!
- Słuchaj mnie! - krzyknęła Ashley - Jesteś w niebezpieczństwie! Bierz jakieś swoje rzeczy i idziesz z nami. - poleciła.
  Joseph podszedł do mnie z niechęcią i wyciągnął do mnie rękę.
- Widzisz?
  Spojrzałam na jego rękę.
- Tak. Tatuaże.
- Przyjrzyj się.
  Zrobiłam, co kazał i...Już wiem, co wtedy mi majaczyło.
- Runy. - szepnęłam - Jesteście Nocnymi Łowcami.
  Wzięłam głęboki oddech. Co tu jest grane...Co to "mamy cię"?!
- Gratuluję. A teraz idziesz z nami.
- Chcę wyjaśnień!
- Jutro! Teraz idziemy. Weź rzeczy.
  Posłusznie wzięłam kilka bluzek i spodni, i wyrzuciłam je do szkolnego plecaka. Gdy wyciągałam bieliznę z komody, starałam się zakryć ją ciałem, dopóki nie znikła w czeluściach mojego plecaka.
  Potem wyszłam z pokoju, a za mną reszta. Zanim jednak wyszłam, dopisałam do listu na lodówce, że wyszłam do Nath'a i będę u niego kilka dni prawdopodobnie do niedzieli. Często tak robiłam, więc nie powinno być kłopotów z rodzicami. Do niedzieli.
  Gdy już miałam zakładać buty zdałam sobie sprawę, że jestem w szarej bokserce i pomarańczowych dresach. Trochę za zimny strój na temperaturę dwunastu stopni.
  Jednak zanim zdarzyłam się poskarżyć, zostałam wypchnięta z domu w samych butach. Gdy byłam prowadzona przez Josepha, Ashey szła przed nami, a Trace za.
- Zimno mi. - poskarżyłam się Josee'mu. - Zamarznę, zanim będziemy w Nowym Jorku.
- Masz. - warknął Josee, szybko zdejmując bluzę i zarzucając ją na moje gołe ramiona.
- Dzięki za poświęcenie. - przekręciłam oczami.

***

  Po około godzinie marszu dochodzimy do starego, bardzo wysokiego budynku.
- Czy tu jest Brama? - spytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Dostałam ją dopiero, gdy "przypadkowo" nadepnęłam Josee'mu na nogę swoim emowatym obcasem.
- Ała! Patrz jak chodzisz! Tak, idziemy do Bramy!
  W tej chwili już przede mną znikąd wyrósł wysoki cień. Krzyknęłam i schowałam się za Trace'm. Josee spojrzał na mnie dziwnie (dopiero wtedy zobaczyłam, że ma piękne niebieskie oczy) i podszedł do czarownika.
- Brama. Instytut Nowojorski. - rzucił Joseph. Czarownik wyciągnął rękę, zapewne po zapłatę, ale Nefilim wyciągnął seraficki miecz i szepnął:
- Chyba nie wiesz o mnie czegoś...Będziesz mieć Bane'a we wrogach, jeśli nas nie puścisz.
  Czarownik spojrzał na niego z dezaprobatą i westchnął. Chwilę później przede mną zaświeciła się Brama, a ja prawie upadłam z wrażenia. To było piękne. Nie wiem, jak to opisać słowami, ale... To była niebieska kula światła, która rozbłysła przede mną. W niej zobaczyłam wszystkie miejsca, do których chcę pojechać: Los Angeles, Lima, New York, Paryż, Kielce, Moskwa...I wiele innych.
- Wyobraź sobie, że ciągle trzymam cię za rękę. - polecił Trace i razem ze mną wskoczył do Bramy.

***

  Jestem pod bramą Instytutu w Nowym Jorku- budynku, gdzie żyją bohaterowie "Darów Anioła".
  Nie mogę uwierzyć. Jestem tu. Widzę to.
- Instytut... - szepnęłam.
- Widzisz go?
- Nie do końca. - stwierdziłam - Muszę się przyjrzeć, ale i tak mi czar jest za silny.
  Trace pokiwał głową i już miał otworzyć bramę Instytutu, gdy przerwał mu Joseph.
- Jeśli ona naprawdę...To powinna sama ją otworzyć.
  Spanikowałam. Jak ja ją otworzę, skoro nie jestem Nefilim?
Z drugiej strony...Pp co do mnie oni przyszli? Tyle ludzi przeczytało "Dary Anioła" i "Diabelskie Maszyny", a to mnie straszą.
- Ej. - poczułam, jak ktoś mną potrząsa.
Otworzyłam oczy, które bezwiednie zamknęłam, i wyciągnęłam rękę do bramy. Położyłam dłoń na jej lodowatej klamce.

Jestem Margaret Loose i proszę o wejście do Instytutu.

  I nic. Nic się nie działo, cisza.
- Jesteście pewni, że to ją szukaliśmy? - usłyszałam szept Ashley za sobą.
- Może pomyliliśmy domy?
- Nie możliwe. Albo ona, albo...
  I wtedy Josee przerwał swój wywód, gdy furtka pod wpływem mojego nacisku ustąpiła ze zgrzytem.
- To jednak ona.
  Zaczęliśmy iść wybrukowaną alejką, a im bliżej byliśmy, tym lepiej widziałam Instytut. W końcu doszliśmy do wielkich wrot budynku. Joseph wyprzedził mnie i otworzył zadziwiająco cicho mosiężne drzwi.
- Teraz masz być cicho. - szepnął mi do ucha.
  Zaprowadzili mnie do windy.
- Trace, zaprowadz ją do jej pokoju. Tylko cicho.
- Dobra. - westchnął i zamknął dzwi windy.
  Kilka minut później byliśmy już na czwartym piętrze. Trace poprowadził mnie do jednych z wielu drzwi.
- To twój pokój. Po lewej jest mój, a po prawej Ashley. Obok mojego jest pokój Imogen, mojej nieznośnej siostry, a obok Ash- jej brata, Joshuy. Tyle powinnaś wiedzieć.
  Wepchnął mnie do pokoju. Rozejrzałam się i zobaczyłam tylko szarą pustkę. Meble są tu ciężkie, z ciemnego drewna i bez wyrazu. Nie ma obrazów ani ozdób. No pięknie, pomyślałam. Świetnie.
  Zasłoniłam okna ciężkimi, czarnymi zasłonami i opadłam na łóżko.
- To tylko książka. Pewnie to tylko sen.
  Przykryłam się kołdrą i usnęłam.



~~~
- Co jest grane? Co się dzieje? Kim ja jestem? Człowiekiem? Czymś innym? Czy jestem drugą Clary? A może Tessą? Polską Nefilim.Boję się. Życie Nefilim jest trudne. Chyba nie chcę tak żyć.

~~~

- Who are you?
- I'm shadow. Shadowhunter.




---
Yeey! 2 rozdział pisany prawie cały weekend! Może trochę zawiewa nudą, ale obiecuję, że akcja się rozkręci. Postaram się wrzucać rozdziały co tydzień, w soboty lub niedziele. Co do rozdziału... Wszystko, co tam jest niezrozumiałe, jest napisane specjalnie, bo to dopiero w 3 rozdziale się wszystko wyjaśni :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz