Magnus wchodzi do sypialni. Ma tacę z jedzeniem; ślina napływa mi do ust. Czarownik kładzie tacę na stoliku nocnym, a potem spogląda na mnie. Idzie do szafy; chwilę szpera, a potem wyciąga czarną bluzkę oraz czarne, podwijane spodnie. To chyba dla mnie. Kładzie je na komodzie; podchodzi do mnie i delikatnie dotyka mojego ramienia.
- Aleksandrze. – szepcze – Wstawaj.
Biorę głęboki dech, by upozorować budzenie się, i od razu się krzywię. To boli!!
- Chodź, tu masz śniadanie – pokazuje na tacę – a tam ubrania – pokazuje komodę – Obok sypialni jest łazienka, jakbyś chciał wziąć kąpiel. Jak będziesz potrzebował pomocy, wołaj. – Wstał, by wyjść.
- Magnus…- szepczę.
- Mm, tak Alec? – pyta.
- Nie dam rady sam dojść do łazienki. – mówię. To prawda; nie dam sobie rady, ból jest potworny. – Pomóż mi.
- Śniadanie…
- Zjem później. – Przerwałem mu. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać; jedną ręką objął mnie, ja zarzuciłem mu rękę na szyję. Szliśmy ramię w ramię, trzymałem się cały czas za brzuch.
Gdy doszliśmy do łazienki, puścił mnie.
- Będę czekał pod drzwiami, jakbyś mnie potrzebował. – mówi. Kiwam głową, a on wychodzi. Staję przodem do lutra i rozpinam koszulę. No nie, sam sobie nie dam rady z bandażem; przy każdym ruchu ból jest nie do zniesienia. Ale nie chcę, by mi pomógł; nie dla tego, że prawdopodobnie on tego chce; ja tego chcę- oto dlaczego! A jestem anomalią, która nie zasługuje na szczęście.
W końcu jednak wołam czarownika.
- Pomóż mi z bandażem. – proszę. Staję tyłem do niego, przodem do lustra. Obserwuje jego odbicie: widzę, jak się skupia, by nie sprawić mi bólu. Odwiązuje starannie, zwijając go w rulon. Niestety, część bandaża przykleiła się zaschniętą krwią, do rany. Syknąłem z bólu, gdy Magnus próbował go zdjąć. Przeszedł przede mnie i delikatnie pociągał za bandaż. Zaciskam zęby.
- Ii… już. – powiedział chłopak, gdy było po wszystkim.
- Dzięki. – powiedziałem. Wyszedł, a ja nalałem wody do wanny. Zdjąłem resztę ubrań i hop!, do wody. Ale mnie załatwił, ten demon. Przez niego nie mogę samodzielnie nic zrobić.
Zanurzyłem się w wodzie po samą szyję. Jej gorąc skutecznie uśmierzył ból. Wziąłem głęboki oddech i zanurkowałem.
Po kąpieli czułem się o niebo lepiej. Gdy założyłem spodnie, które dał Magnus, spojrzałem w lustro i zobaczyłem, że rana się otworzyła. Zawołałem czarownika; wszedł do zaparowanej łazienki. Miał świeży bandaż. Spojrzał na moje odbicie; najpierw z uśmiechem na twarz, ale gdy przeniósł wzrok na moją pierś, mina mu zrzedła.
- Pokaż się. – powiedział i stanął przede mną. Pojechał palcem po ranie, krwawiła. Wziął leżący na pralce ręcznik i przyłożył go do rany. Ciągnęła się ona od miejsca na piersi aż do miejsca nad pępkiem.
- Trzymaj. – powiedział. Złapałem za ręcznik, a on wziął z apteczki wodę utlenioną. Zabrał ode mnie zakrwawiony ręcznik i polał ranę sporą ilością wody. Szczypie, ale wytrzymuję. Czarownik polewa jeszcze raz i bandażuje ranę. Uparł się, by założyć mi koszulkę. „Nie wiem, czy można ci ufać. Rana może znowu się otworzyć” powiedział. Z pomocą Magnusa wróciłem do pokoju i zjadłem śniadanie. Co ja co, ale umie gotować.
Kąpiel dużo dała i wydaje mi się, że mogę zejść na dół o własnych siłach. Magnus uważnie mi się przyglądał, gdy schodziłem. Przesunął się, bym mógł usiąść obok niego na kanapie.
- Długo spałem? – zaczynam. Ta informacja nie jest mi potrzebna do pełni szczęścia, ale nie chce siedzieć w ciszy.
- Nie. Jedynie pięć godzin. – wzrusza ramionami. Zarzuca swoje niezwykle długie nogi na podnóżek, i krzyżuje ręce na piersi. Jego koszulka podjeżdża do góry, a ja nie wiem, gdzie patrzeć. Magnus uśmiecha się i włącza telewizję.
- Myślisz, że długo po ciebie przyjdą?
- Mogę przecież sam wrócić – mówię, ale on kręci głową.
- Nie puszczę cię samego.
- No to nie wiem. – odpowiadam. – Zawsze po imprezach Izzy długo śpi, zazwyczaj do dwunastej, trzynastej.
Zagwizdał. Powiedział, że Jace się wczoraj nieźle opił, że Clary i Simon nie wiedzą, że zostałem poturbowany. W takim razie co wiedzą? Nawet nie chce wiedzieć, co Izabelle im powiedziała…
- Wygląda na to, że trochę tu zostanę. A jeśli mam zostać – zabieram mu pilota od telewizji – Pilot jest mój. – uśmiechnałem się do niego (tyle odwagi wymagał ten niezbyt skomplikowany ruch, tyle zabranie pilota) i przełączam, choć nie wiem, na co chcę. W końcu wpadam na świetny film pt.: ” Pamięć absolutna”. Nie oglądałem tego filmu, ale na podstawie tego, co już obejrzeliśmy, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest naprawdę super.
- Obstawiam, że on jest w tej symulacji. – mówię.
- Założymy się? Ja mówię, że nie jest w symulacji, że tak naprawdę jest prawdziwym szpiegiem; ty natomiast obstawiasz, że jest pod wpływem symulacji. Stoi? – pyta i wyciąga rękę w moją stronę.
- Stoi. – potrząsam jego ręką. – O co się zakładamy?
- Hmm.. O przysługę.
- Stoi.
***
Ale się denerwuję! Co się stanie z moim bratem? Czy wyzdrowieje? Musi... Jest w dobrych rękach. Ciekawe jak się sprawy mają...Może się polubili? Fajnie by było, Magnus to idealny chłopak dla Aleca.
***
- Nie! To już koniec? – pyta, a ja się śmieje. Przegrał. On jednak jest tym szpiegiem.
- Dobra, co chcesz?
„Oh, uwierz mi, że w tym stanie nie spełnisz tej przysługi” chciałem powiedzieć żartobliwie, ale zamiast tego:
- Zachowam ją na kiedy indziej. Znajdź jakiś inny film. Masz nosa do filmów. – uśmiechnąłem się, pokazując zęby. Uśmiechnął się niepewnie i zaczął szukać, ale nic ciekawego już nie było. Już miał wyłączać, gdy wpadł na film o szesnastoletniej dziewczynie chorej na raka. Oraz jej chłopaka i przyjaciela, również chorych na raka.
- Weź przełącz. Mam dość cierpienia. – mówię. Przełączył.
- Ja chyba też. – rzuca w moja stronę pilota. – Masz, teraz ty szukasz. – zsunął się niżej na kanapie i zamknął oczy. Wykorzystałem to i przysunąłem się do niego. Chyba to poczuł, bo usiadł normalnie na kanapie, lecz ciut uchylił się.
Naprawdę, to nie było duże odsunięcie się ode mnie, ale sprawiło, że mam ochotę pocałować go, tu i teraz, zerwać z niego bluzkę, poczuć pod palcami jego mięśnie, a na ustach jego usta. Przesuwam się w stronę Aleca, ale on się odsuwa.
-Wszechświat przechodzi samego siebie: daje mi wspaniałego, młodego, wysportowanego, a do tego uroczo nieśmiałego bruneta z niebieskimi oczami, a nie pozwala mi go dotknąć. – mówię, na co chłopak się spina. Patrzę głęboko w jego lazurowe tęczówki, lekko przymrużając oczy. On natomiast miał szeroko otwarte oczy; oddycha szybko. Dotykam dłonią jego policzek, kciukiem muskam wargi. Przełyka głośno ślinę. Przysuwam się jeszcze bliżej. Jeśli nie chciałby tego samego, co ja, to uderzyłby mnie czymś, a potem wybiegł z domu, prawda?
Ale muszę się upewnić.
- Mogę..? – pytam cicho. Nagle spinam się, boję się jego odpowiedzi. Czy powie, „Nie, nie możesz, odwal się”? A może „O tak, śmiało, marzę o tym”… no dobrze, może trochę przesadziłem, bardziej pasuje do niego zwykle kiwnięcie głową.
I kiwnął, naprawdę kiwnął! Było ono ledwo widoczne, ale jednak jest. Moje serce zaczęło wariować, gdy przysunąłem swoją twarz do jego.
***
Gdy dotknął moich ust kciukiem, zamarłem. Chcę, aby mnie pocałował. Ale jestem również anomalią, która nie zasługuje na szczęście. Gdy pyta się, czy może mnie pocałować, spina się przy tym tak bardzo, że nie mogłem odmówić. Jego palec zsunął się z moich ust; zastąpiły go jego wargi. Zaczął lekko mnie całować, bardzo delikatnie. Zamknąłem oczy.
***
Zacząłem bardzo delikatnie, ponieważ nie chciałem, żeby się rozmyślił. Sapnął cicho; brakowało mi tego. Pociągnąłem rękoma po jego ramionach, łokciach, w dół. Drżał, gdy go obejmowałem. Złapał mnie za łokcie. Przyspieszyłem pocałunek.
To. Był. Fatalny. Błąd.
Położył mi rękę na piersi i odepchnął mnie lekko.
- Magnus… Ja… Nie powinniśmy tego robić. – nie patrzył mi w oczy, błądził wzrokiem po mojej klatce piersiowej. – Przepraszam. – Nadal go obejmowałem i nie zamierzałem go puścić. Przysunąłem go bliżej siebie, przestrzeń między nami przestała istnieć.
- Magnus, błagam, nie…- szepnął tuż obok mojego ucha.
- Dlaczego? Dlatego, że nie jestem dziewczyną?
To go poddenerwowało.
- Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie! – odpycha mnie i wstaje. Jedną rękę trzyma na biodrze, drugą na czole. Chodzi w kółko.
- Jestem anomalią, która nie zasługuje na szczęście. – Powiedział z rozwalającą prostotą. Zatkało mnie.
- Alec, oczywiście, że na nie zasługujesz. – chciałem go przytulić, ale on wyciągnął rękę.
- Nie zbliżaj się, błagam, jeśli podejdziesz jeszcze odrobinę, mogę stracić nad sobą kontrolę – powiedział i ugryzł się w język, widać, że nie chciał, by te szczere słowa wypłyneły z jego ust.
- Mnie to pasuje…- zacząłem powoli.
- Ale mi nie! Chce być normalnym chłopakiem! Nie chce być wyrzucony poza nawias społeczeństwa przez to, że całowałem się z tobą! – krzyknął, a potem zamilkł, jakby się bał, że ktoś go usłyszy. Zamknął oczy, a ja podszedłem do niego i, tak jak mówił, stracił kontrolę. Pocałował mnie nieśmiało i jednocześnie baardzo namiętnie. Objął mnie, a ja jego. Chwilę później nie miałem już koszuli. Objąłem jego twarz rękoma; przysunął mnie bliżej siebie. A potem…się opamiętał. Odsunął się tak samo szybko, jak przysunął.
- O matko! Prze-prze-pra-szam – jęknął i wybiegł z domu.
- Wszechświat chyba se jaja robi ze mnie! – krzyczę, a mój głos roznosi się po całym domu.
***
Hmm…Mam nadzieję, że Alec poznał na tej imprezie kogoś fajnego.
Zastanawiam się, czy naprawdę podobam się Simonowi. Ale nie mogę popełnić błędu i związać się z chłopakiem, którego nie kocham.
***
Wracam roztrzęsiony do Instytutu. Na pewno płonę rumieńcem. Nie chciałem się tak rzucić się na Magnusa, ale on mnie tak bardzo pociąga… Nie, Alec, nie myśl o tym! Wchodzę do budynku; kieruje się do kuchni. Rodzice patrzą na mnie z osłupieniem. Myślałem, że zapytają, gdzie byłem?, ale mama spytała:
- Co ty masz na sobie?
Spojrzałem na siebie. Dopiero teraz zobaczyłem, że bluzka ma napis ” Mrugnij, jeśli mnie pragniesz”, a podwijania spodni są brokatowe.
- Ee..no.. – wechnąłem – Nie ma sensu tego ukrywać – Widzę, jak Clary kręci głową i patrzy na mnie że strachem. – Zaatakował mnie demon. – Gdy widzę zszokowane i wystraszone twarze Clary i mamy, dodaję – Ale to nic poważnego, już się czuję lepiej. – To część prawdy, tak naprawdę nie mogę walczyć, ale po tym, ci zaszło w domu Wysokiego Czarownika Brooklynu, czuję, iż mogę już samodzielnie robić dużo rzeczy. Oj, dużo, duuużo!! – Naprawdę.
- A nam Izabelle powiedziała, że wróciła wcześniej, ponieważ bolała ją głowa i jakoś nie miała jej do imprezowania, i że zabrała Jace, bo był już nieźle…jak ty to określilaś?
- Był już nieźle wstawiony, mamo, wstawiony.
- No właśnie. I że ty chciałeś jeszcze trochę zostać. Clary i Simon też wrócili wcześniej.
- A ja zostałem, bo byłem w ciężkim stanie po walce z demonem. – Widząc niewierzące twarze rodziców, dodaję – Mam na to dowód. – zdejmuję koszulkę – widzicie?
- Alec, do łóżka! Musisz wypocząć! – Krzyczy mama. Mówię, że jestem prawie dorosły, a ona na to, że prawie, bo mam dokładnie siedemnaście lat, jedenaście miesięcy i dwadzieścia- coś dni. Dopiero za kilka dni będę pełnoletni i mam się jej słuchać. No to poszedłem. Położyłem się, ale nie chciało mi się spać.
Nagle, przez okno, wleciała ognista wiadomość. Łapię ją i patrzę, kto ją przysłał.
"Do Aleksandra Lightwooda
Witaj, Aleksandrze.
Przepraszam, że na ciebie naciskałem, jednak nie mogłem się powstrzymać.
Jesteś taki…prosty, a jednocześnie taki intrygujący. I nieziemsko przystojny.
Chciałbym to powtórzyć, ale to już zależy nie ode mnie, a od ciebie. Według mnie było wspaniale.
Jeszcze raz przepraszam,
Magnus. :* "
Wpatruję się długo w dwukropek i gwiazdkę. Niby nic, a potrafi ucieszyć. Alec! Dość!
Piszę odpowiedź:
" Do-"
Chciałem napisać „Wysokiego Czarownika Brooklynu” , ale wiem, że sprawiłbym mu tym ból, więc piszę:
"Do Magnusa Bane’a.
Ekhm…no wiesz, było…dobrze, jak na początek…
Ale nie jestem pewien, czy…ja nie mogę tego robić, Magnus, ja…
" Jestem anomalią…" Wierzę w to i nie chce sprawiać ci zawodu, ale nie;
Nie powtórzymy tego.
Przepraszam,
Alec. "
Kolejna wiadomość:
"Wszechświat jest wredny, wiesz? Nie powinien mi cię pokazywać i pozwalać się pocałować, bo teraz nie umiem się powstrzymać. To nie fair."
No to ja odpisuję:
"Hmm… Wiesz… Wiem coś na temat ” Wszechświat to wielka świnia”.
Magnus, musisz rozumieć, to nie jest dla mnie proste."
Długo nie nadchodziła kolejna wiadomość. Już myślałem, że się obraził, gdy odpisał:
" Ale…powiedz przynajmniej, czy podobał ci się nasz pocałunek?"
Zastanawiam się nad odpowiedzią; w końcu stawiam na prawdę.
"O tak, było cudnie, jak na mój pierwszy raz… Byłeś boski. Może się jeszcze spotkamy, nie wiem."
- Iii.. leć. – wysyłam wiadomość z niepewnym uśmiechem. Wyobraźnia podsuwa mi obraz Magnusa skaczącego po łóżku z radości.
----------------------------------
Tutaj chcę wytłumaczyć sytuację Clary i Simona: Simon myśli, że Clary go kocha, Clary myśli, że Simon ją kocha. W opowiadaniach to jest tak pokręcone, bo sama ta sytuacja jest pokręcona. I oni sobie to kiedyś wytłumaczyli, poza opowiadaniami.
Witaj, Aleksandrze.
Przepraszam, że na ciebie naciskałem, jednak nie mogłem się powstrzymać.
Jesteś taki…prosty, a jednocześnie taki intrygujący. I nieziemsko przystojny.
Chciałbym to powtórzyć, ale to już zależy nie ode mnie, a od ciebie. Według mnie było wspaniale.
Jeszcze raz przepraszam,
Magnus. :* "
Wpatruję się długo w dwukropek i gwiazdkę. Niby nic, a potrafi ucieszyć. Alec! Dość!
Piszę odpowiedź:
" Do-"
Chciałem napisać „Wysokiego Czarownika Brooklynu” , ale wiem, że sprawiłbym mu tym ból, więc piszę:
"Do Magnusa Bane’a.
Ekhm…no wiesz, było…dobrze, jak na początek…
Ale nie jestem pewien, czy…ja nie mogę tego robić, Magnus, ja…
" Jestem anomalią…" Wierzę w to i nie chce sprawiać ci zawodu, ale nie;
Nie powtórzymy tego.
Przepraszam,
Alec. "
Kolejna wiadomość:
"Wszechświat jest wredny, wiesz? Nie powinien mi cię pokazywać i pozwalać się pocałować, bo teraz nie umiem się powstrzymać. To nie fair."
No to ja odpisuję:
"Hmm… Wiesz… Wiem coś na temat ” Wszechświat to wielka świnia”.
Magnus, musisz rozumieć, to nie jest dla mnie proste."
Długo nie nadchodziła kolejna wiadomość. Już myślałem, że się obraził, gdy odpisał:
" Ale…powiedz przynajmniej, czy podobał ci się nasz pocałunek?"
Zastanawiam się nad odpowiedzią; w końcu stawiam na prawdę.
"O tak, było cudnie, jak na mój pierwszy raz… Byłeś boski. Może się jeszcze spotkamy, nie wiem."
- Iii.. leć. – wysyłam wiadomość z niepewnym uśmiechem. Wyobraźnia podsuwa mi obraz Magnusa skaczącego po łóżku z radości.
----------------------------------
Tutaj chcę wytłumaczyć sytuację Clary i Simona: Simon myśli, że Clary go kocha, Clary myśli, że Simon ją kocha. W opowiadaniach to jest tak pokręcone, bo sama ta sytuacja jest pokręcona. I oni sobie to kiedyś wytłumaczyli, poza opowiadaniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz