6. Weź się i uciekaj. Będziesz następny

 Dojadamy pizzę z Magnusem, jego chłopakiem oraz Catariną. Właśnie ustalamy termin wyjazdu do Rzymu. Juhu, kolejna przygoda z Magnusem!, stwierdzam cierpko. Może i jest duszą towarzystwa i zawsze można go było prosić o pomoc, ale jest mały, lecz zasadniczy problem: alkohol. Magnus na prawie każdej imprezie wlewa w siebie każde świństwo, nawet wino, czy co to tam było, z przeżuwanej kukurydzy! Ohyda!
 Co do wyjazdu to ustalone jest kilka rzeczy, a mianowicie:
1. Alec nie jedzie.
2. Jedziemy na kilka dni, wrócimy gdy się znudzimy.
3. Wyjeżdżamy jutro lub pojutrze, na pewno w tym tygodniu .
 Na razie tyle. Spisaliśmy te trzy rzeczy i wzięliśmy się za pizzę. Oglądamy jakieś bzdety, rozmawiamy i śmiejemy się. Byłoby naprawdę idealnie, ale tym bzdur w telewizji nie da się słuchać. W końcu denerwuję się i przełączam na kanał muzyczny. Śpiewa jakaś dziewczyna, po polsku, że ma nieoporny rozum, czy coś. Nie spodziewałem się, że Magnus ją zna.
- „Namieszałeś w mojej głowie.
Jednym gestem, jednym słowem…
Nie musisz przynosić mi fiołków i bzów,
Wystarczy mi, że jesteś tu.” 
– zaśpiewał, patrząc na wiadomo kogo. Chłopak tak się zarumienił na policzkach, że kolor jego polików silnie kontrastował z kolorem reszty twarzy. Choć z Magnusa jest taki romantyk, jak z koziej dupy trąba, czasami naprawdę mu się udaje. Dziś tak było.
- To też znam! „ Talk to me softly
There’s something in your eyes
Don’t hang your head in sorrow
And please don’t cry
I know how you feel inside I’ve
I’ve been there before
Somethin’s changin’ inside you
And don’t you know! ” – zaśpiewał Magnus. Choć na charango gra okropnie, śpiewa nawet nieźle.
- Nie, Magnus, błagam. – powiedział słabym głosem Alec – Dręczyłeś siebie i przy okazji mnie tym, i to nie tak dawno. Wyłącz to! – chłopak sięga po pilota i przełącza i inny muzyczny. Oczywiście – tą piosenkę Magnus też zna. I tak minął wieczór i większość nocy: Magnus śpiewa, Catarina się śmieje, ja narzekamy, Alec siedzi cicho. Tylko raz Magnus i Catarina gdzieś poszli.

***

 Catarina: Magnusie, czy mogę cię prosić na chwilkę?
Magnus: Oczywiście.
( Do Aleca)
Poczekaj na mnie, honey¹.
(Całuje w czoło Aleca)
(W pokoju obok)
Magnus: Tak?
Catarina: Wiesz w jakie bagno wlazłeś?
Magnus: W jakie? W wielkie, wspaniałe, przepełnione miłością bagno?
Catarina: Nie o takie bango się rozchodzi. Chodzi o Aleca.
Magnus: A co ci nie pasuje w absolutnie nieziemskim Alexandrze?
Catarina: Nie tyle co w nim, a w jego rodzinie. Isabelle jest naprawdę fajna i jest naszą przyjaciółką, i nią martwić się nie musimy.
M: A o co mamy się martwić?
C: O jego rodziców. Nawet mnie nie poznali, a wykopali mnie z roboty, bo jestem czarownikiem. Trudno będzię im zaakceptować to, że ich syn jest homo, a do tego ma chłopaka. Ale to i tak nic, jeśli jest się nimi, to da się zaakceptować. Ale, jeśli jest się nimi, nie da się zaakceptować, że ich syn spotyka się z czarownikiem.
M: Oczywiście, że tak ma być. Jakbym już w przeszłości nie dostał za wszystkie czasy! Dobrze, że Alec niedługo będzie dorosły i…
C: I jak sobie to wyobrażasz? Co, uciekniecie razem jak to robią w filmach? To się nie uda, Mags. Przepraszam, że to mówię, ale ten związek nie ma sensu ani przyszłości. Jego przyszłość jest wymalowana bliznami i demonami; twoją są zaklęcia i życie bez przejmowania się czasem. Twoją przyszłością jest świat Podziemny; Twoi przyjaciele. Jego jest jego świat i jego przyjaciele. Oni dają mu przyszłość. A my dajemy ci twoją przyszłość.
(Chwila zawahania)
M: Alec jest moją przyszłością.²
C: A my nie?
M: Wy też, ale czy do ogniw tworzących przyszłość nie mogę zaliczyć również Aleca?
C: Lepiej, żebyś tego nie robił. Będzie łatwiej.
M: Nigdy nie idę na łatwiznę, Catarino. Przykro mi.
C: Rozumiem. Tak samo było z Imasu, prawda?
(Magnus patrzy przez okno)
M: Teraz jest tak samo, tylko że mocniej. O wiele.
C: Rozumiem. Cóż, to nie będzie proste, ale z żadnym kochankiem nie było łatwo, prawda?
M: Znowu masz rację, przyjaciółko. Imasu zerwał ze mną, z Axelem i tak by się nie udało, a z Ettą…Przeżyłem dobre chwile. Ale od nich dzieli mnie kilka stuleci; od niej co najmniej pół wieku. Już po pierwszym spotkaniu z nim poczułem…tak jakby więź.
C: Czerwona nić, tak?³
M: O tak, tak, o to mi chodziło. Mamy zawiązaną czerwoną nić, na kostkach.
C: Ah, to bardzo piękna legenda.
M: Masz rację. Dobra, trzeba do nich wrócić. Nie wiadomo przecież, czy złośliwość Zielonego Strączek Groszku nie udzieliła się Królewiczu Śnieżku.
C: Śnieżku?
M: No tak, Alec to taki Królewicz Śnieżek. „Skóra biała jak śnieg, usta czerwone jak krew, a włosy czarne jak heban”

***

 Choć byli za ścianą, słyszeliśmy każde słowo. Na twarzy Aleca maluje się zastanowienie.
- Ale wiesz, że Mags z tobą nie zerwie, prawda? – pytam.
- Nawet nie wiem, czy jesteśmy razem.
 Przychodzą. Catarina idzie do kuchni, zagląda do lodówki i wyjmuje colę. Magnus siada między mną, a młodym Lightwoodem.
- Sorry, że musiałeś czekać. – mówi do Aleca – A tak swoją drogą, Ragnor, poznałeś jakąś peruwiankę?*
- Nawet nie zaczynaj. – odpowiadam szybko. Nie poznałem nikogo, i dobrze. Mags wzrusza tylko ramionami, podwija nogi pod siebie, przygarbił się i wtulił w Aleca. Zdezorientowany chłopak objął go jedną ręką.
- Jak już mówimy – zaczynam – o związkach, to czy ty i Alec jesteście formalnie w związku? – wyświadczam temu młodemu Nefilim przysługę. Będzie wiedział.
- Tak, Ragnor, Alec to mój chłopak. – powiedział to z pewnością siebie, dźwignął się na łokciach i niespodziewanie pocałował chłopaka. „Oh, jak słodko!”, krzyknęła Cati. „Czekajcie, zrobię wam zdjęcie”. I wyjmuje aparat z torby. Alec próbuje się odsunąć, onieśmielony nami, ale mu się nie udaje, bo Magnus obejmuje rękoma jego twarz i z trzymania ust przy ust przechodzi w prawdziwy pocałunek. Gdy tylko Catarina „pstryknęła” im zdjęcie, Alec odsunął się.
- Magnus… – szepcze speszony. Magnus znów wtula się w niego. Kładzie głowę na jego ramieniu, a chłopak na jego głowie.

***

 Stoję na dworze, bez butów, podczas gdy moje stopy łaskocze trawa, obmyślam plan działania. Magnus jest w niebezpieczeństwie. Najlepiej dla niego by było, gdyby wyjechał; jak najdalej. Ale czy uda mi się go namówić?
 Oddycham głęboko, pozwalam, by wiatr przyniósł rozwiązanie; owiewa mnie.
- Idę do domu. – mówię, bardziej do siebie niż do innych, i wracam do domu.
 Clary i Simon oglądają telewizję, gdy przechodzę, Clary pyta się, czy coś się stało. Nie odpowiadam; idę wprost przed siebie, do mojego pokoju.
 Gdy już tam jestem, „rozpłaszczam” się na łóżku. Patrzę w sufit. Jestem zmęczona i jakoś nie chce mi się myśleć- nie to, że jestem leniwa, czy coś. Po prostu nie jestem z rodzaju ludzi, których głównym celem jest myślenie o różnych rzeczach.¹ Wiem, że powinnam powiadomić czarownika, ale nie chcę im przeszkadzać, a szczególnie gdy spędzają może najlepsze chwile życia. Z drugiej strony, Mags to mój przyjaciel i czuję się zobowiązana do powiadomienia go. Wracając, Alec się wścieknie, gdy im przerwę…
 Chrzanić to, dzwonię do Magnusa. Niech wie, co go czeka.

***

Ja: Magnus?
Głos: Ee, nie, Iz, to ja, Cati.
Ja: Mogę prosić Magnusa?
C: Już ci go daję.
(W tle)
C: Magnuuus! Iz do ciebie!
Ja: Ojej jak dobrze, że jesteś.
Magnus: Czemu?
Ja: Magnusie, mam straszne wieści.
M: Jakie?
J: Porywacze zostawili list, w którym napisali… Zostaniesz porwany, nie wiem kiedy, nie wiem gdzie, nie wiem jak. Musisz być ostrożny. Porywacze przysłali kartkę, że porwą partnera twojego syna. Kartka była zaadresowana do mojej mamy, czyli że chodzi o Aleca, bo Max jest za młody, ma dopiero dziewięć lat.
M: Boże, Iz co ty wygadujesz?!
J: Najlepiej będzie, gdy uciekniesz. Daleko, bardzo daleko.
M: Jutro jadę do Rzymu.
J: Świetnie!
M: Ale nie mogę zostawić Aleca!
J: Wieź się i uciekaj! Będziesz następny. Nic mu się nie stanie. Zadbamy o to.
M: Ale trzeba go...
J: Nie! Pod żadnym pozorem, nie mów mu! Zobowiąże się do chronienia ciebie. A wtedy i on może zostać porwany. Nie bój się. Dzięki runie, którą mi pokazałeś szybko ich- w najgorszym przypadku was- wytropimy, ale musisz dać Alekowi coś należące wyłącznie do ciebie; tak jak mi mówiłeś. Inaczej runa może załapać kogoś innego, nie ciebie. To również twoje słowa.
M: Eh, dobra. Ale nie podoba mi się plan milcznia.
J: Wiem, ale trudno. I wiesz, nie możesz spłoszyć Aleca. Wiesz jaki on jest nieśmiały i może sobie pomyśleć, że za bardzo się angażujesz. Te sprawy zostawiam już na twojej głowie. Ciauuu!
M: Isabelle? No weź, nie zostawiaj mnie z tym samego. Iz!

***Kilka dni później***

 Wchodzę bez pytania do domu. Przetłuszczone włosy przykleiły mi się do czoła, wchodzą w oczy; ubranie mam brudne. Jest bardzo wczesny ranek, myślałem, że wszyscy śpią, ale na kanapie w salonie siedzi Isabelle. Na mój widok szeroko otwiera oczy, zrywa się, a chwilę później tonę w jej ramionach.
- Jace! Gdzie się podziewałeś? Wiesz, jak wszyscy się martwiliśmy? – szepcze tuż obok mojego ucha. – Tak się bałam.
 Obejmuję ją i przytulam ją do siebie.
- Już nie musicie się martwić, wszystko OK. – odsuwam się od niej. – Macie coś dobrego do jedzenia? Padam z głodu, „głód” przez wielkie „g”.
 Kierujemy się do kuchni. W czasie, gdy Iz robi mi kanapki- niezbyt apetycznie wyglądające- ja przypatruję się jej. Zmieniła się przez ten tydzień mojej nieobecności: przycięła włosy, może o pięć centymetrów. Pod oczami zrobiły jej się wory, ale twarz nabrała jeszcze jaśniejszej bieli i większego blasku. Wygląda młodziej i jednocześnie na bardziej doświadczoną.
- Gapisz się. – stwierdza dziewczyna – Coś nie tak?
 Mrugam parę razy, by odpędzić aurę zamyślenia.
- Wszystko w porządku, Isabelle. Po prostu jestem zmęczony.
- Oh, to zjesz i idziesz spać. Twój pokój na ciebie czeka.
- Czy wiadomo…- Zawahałem się na chwilę. – Co z porwanymi? – pytam. Isabelle odkłada talerz, kładzie ręce na blacie i zwiesza głowę.
- Pracujemy nad tym. – mówi. Nic nie odpowiadam. Biorę talerz, mruczę pod nosem „dziękuję” i idę do swojego pokoju. Izzy popatrzyła na mnie, a chwilę później ruszyła za mną. Gdy dochodzimy do drzwi, pytam:
- Izzy, nie potrzebuję pomocy.
- Ale ja nie chcę ci pomóc.
- To co to idziesz za mną?
 Zawahała się.
- Obudzę mamę. Myślę, że powinieneś się dowiedź.

***

- Dostaliśmy tę oto karteczkę. – mówi Maryse – Trzymaj. Może ty znajdziesz w niej coś, może jakąś wskazówkę czy coś.
- Hm… Nie, widzę tylko, że Clary zostanie porwana.
 Śmieję się, ale gdy oblewa mnie spojrzenie Jace’a przestaję. „Ty nic nie wiesz?”, pytam. „Clary już nie chodzi z Alekiem, tylko z Simonem, a Alec z Amandą.”
- Serio? Szybko się pocieszyła po Aleku.
- Jace. – mówi mama – Nie bądź złośliwy.
- I zazdrosny. – dorzucam. Zaśmiał się głośno.
- Nic tu więcej nie widzę. – powiedział i ugryzł kanapkę. Długo ją przeżuwał, zastanawiając się nad czymś.
***
 Budzę się i prawie od razu spadają na mnie moje problemy. Clary myśli, że ze sobą chodzimy, też coś! Muszę jej powiedzieć, że nic z tego nie wyjdzie, że nie mogę z nią być. 
 Nagle, zza drzwi mojego pokoju wychyla się Max, młodszy brat Isabelle i Aleca. Chłopiec wrócił od przyjaciela ze dwa dni temu, może wcześniej.
- Cześć, Simon. Mogę wejść?
- Jasne, wchodź. – podciągam się i siadam. Chłopiec siada obok mnie i z zatroskaną miną patrzy na swoje dłonie.
- Simon..? – pyta słabym głosem.
- Hm?
- Czy to prawda, że rodzice Jace’a i pan Valentine został porwany? – pyta i patrzy na mnie zza wielkich okularów.
 W jego wieku wyglądałem tak samo- chude ciało z wystającymi kośćmi, szare oczy ukryte za okularami, które wydają się na za duże w stosunku do reszty twarzy. Clary również przypomina on mnie, jakby był moim bratem, a nie Aleca.
- Hm…No tak. – widzę przerażenie na jego twarzy. Kładę mu rękę na ramieniu, w geście tak braterskim, że na jego buzi maluje się lekki uśmiech. – Ale nie przejmuj się, pracujemy nad tym.
- Pracujecie? Simon, nie nabierzesz mnie, wiem, że nie pozwalają ci się zbliżyć do tej sprawy. Tak jak mi, nawet mi nie powiedzieli. To nie fair. Ale ty mi o wszystkim powiesz, prawda?
 Zawahałem się. Czy mogę mu wszystko powiedzieć za plecami jego rodziców?
- Ale…Nie wiem, Max. Wiesz, ja bym ci wszystko powiedział. Ale nie wiem, czy innym by się to spodobało.
 Chłopiec zaciska usta. Później jakby- nigdy- niby- nic, uśmiechnął się i spytał, czy poczytam z mangę. Ja również się uśmiecham i wstaję. Wyciągam do niego rękę.
- Jasne, chodźmy. Ale najpierw muszę porozmawiać z Clary.

***
- Poczekaj na mnie, Max, w swoim pokoju, przyszykuj mangę. – mówię. Stoimy pod drzwiami pokoju Clary. Przełykam głośno ślinę.
- Denerwujesz się. Zakochałeś się, czy co? – pyta ze śmiechem. Mi nie jest do śmiechu. Mówię mu, co jest między mną, a Clary, i że ja jej nie kocham. Może to głupie z mojej strony, ale czuję, że w obecnej sytuacji, w której nie mogę zwierzyć się Clary, mogę liczyć tylko na tego małego chłopca, na moją małą, młodszą wersję.
- No to lipa.
- No to lipa. – powtarzam po nim. Staje na palcach i kładzie mi rękę na ramieniu, tak jak ja przed chwilą. Uśmiecham się. „Powodzenia.”, mówi i odchodzi.
 Pukam do drzwi. Usłyszałem przeciągły, gniewny jęk Clary, znak, że ją obudziłem o zbyt wcześniej porze. Wchodzę.
- Witaj Clary.
- Oh, to ty. Mam nadzieję, że masz ważny powód do budzenia mnie o tak barbarzyńskiej porze, prawda?
 Siadam obok niej. Clary zauważyła, że kręcę młynka palcami, znak, że się denerwuję i rzuca się na poduszkę. Zamyka oczy i przykrywa się kołdrą.
- Nawet się ciebie nie spytałam, czy chcesz ze mną chodzić. Rozmawiałam z Isabelle. Myślała, że jestem w tobie zakochana. – mówi, a ja przerywam jej słowami: ‚A nie jesteś?’ – Haha, nie, głuptasie. – nawet teraz odzywa się do mnie jak do dziecka. Życie Przyziemnego jest trudniejsze niż myślałem. – Udawałam, bo chciałam zobaczyć minę Jace’a.
- Jace’a?
- No tak, wiem, że mu się podobałam i chciałam zobaczyć, czy nadal jest zakochany. A on sobie uciekł. Udawałam przed wszystkimi, żeby później się „przypadkowo” nie wygadali. – podciąga się z trudem, przeciąga i patrzy na fotel stojący przy łóżku. Leżą na nim porozwalane wczorajsze ciuchy dziewczyny. – A przy okazji. Isabelle uznała, że jesteś- uwaga, cytuję- milusi, i że niezłe z ciebie ciacho. – Popatrzyła na mnie – Ja bym to ujęła innymi słowami, wiesz jak ja jestem, chłopczyca, ale muszę przyznać jej rację. Jesteś przystojny. – Złapała je wszystkie na raz i poszła do łazienki się przebrać. „Czyli podobam się Isabelle.”. Wyszedłem i skierowałem się do Maxa.

____________________________________

Przypisy:


¹. Honey (ang.) - Miód; tu: kochanie, skarbie.

² Dary Anioła: Miasto Upadłych Aniołów, oryginał: „Mogłaś dać mi przeszłość przeszłość, Alec jest moją przyszłością.”

Ang.: „You could give me the past, but Alec is my future.”

³ Chińska legenda głosi, że „Niewidzialna czerwona nić łączy kochanków, których przeznaczeniem było się spotkać, niezależnie od czasu, miejsca czy okoliczności. Ta nić może się rozciągać lub plątać, ale nigdy się nie przerwie.”

* to mi się kojarzy z kabaretem, którego jeszcze nie znałam, pisząc to. Ktoś sobie pojechał do Peru, opowiada o tym przyjaciołom "od butelki". No i jeden się pyta:
- I co? Wyrwałeś jakąś peruwiankę?
- Jakbyś mnie nie znał.
- Uuu...Czyli nie?

¹tzw.: Filozofowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz