Patrzę przez okno samochodu; nie mogę patrzeć na rodziców ani brata, których zamierzam opuścić. Mój brat, Jonathan, jest dwa lata młodszy ode mnie i nie wie, że już nigdy nie zobaczy siostry...
Gdy docieramy do Bazy i czas wysiadać, nie spodziewałam się, że moje nogi są tak zdrętwiałe z nerwów. Zataczam się, odzyskuję równowagę i idę z rodziną do budynku. Mijamy Nieustraszonych stojących w wejściu a potem Altruistów wspinających się po schodach. Wszyscy Erudyci idą do wind. Jesteśmy na początku grupy więc załapujemy się na pierwszą windę. Nie dobrze. Wolałabym być na samym końcu.
Jazda windą upłynęła szybko, a przynajmniej ja tak ją odczułam. W głowie kręcą się myśli : "Nieustraszoność", "Erudycja", "Niezgodność", "Rodzina", "Zostać", "Odejść".
Zanim się obejrzałam i ku mojemu zdziwieniu, już jesteśmy w sali. Nie słuchałam przemowy. Z zadumy wyrwał mnie brat mówiąc:
- Są już nazwiska na "S". - uśmiecha się.
Mimo chęci nie umiem mu odpowiedzieć tym samym. Kiwam głową.
- Aster Smith.
Spinam się. Mimo woli wstaję i podchodzę do mis. Biorę nóż.
Erudycja.
Nieustraszoność.
Logika mówi, by zostać w Erudycji, ponieważ prawdopodobnie umrę w Nieustraszoności...
Odwaga mówi co innego.
Nacinam sobie wewnętrzną stronę dłoni. Piecze. O matko, jak piecze!
Wyciągam rękę nad misę z wodą. Nie. Przesuwam nad misę z węglami. Nie.
Nie.
Woda.
Węgle.
Woda...
Nie.
Woda.
Węgle.
Woda...
- Nieustraszoność! - krzyczy przewodniczący. Z nerwów zapomniałam ja się on nazywa. Cholerne nerwy.
Naklejam plaster i odchodzę do ludzi ubranych na czarno. Przez łzy wyglądają jak czarny dywan z frędzlami. Jedna łza popłynęła na policzek i zatrzymała się. Buntowniczka. Pewnie chciała zobaczyć świat.
Ścieram ją. Nie chcę żeby widziała jakie życie wybrałam. Niebezpieczne, w którym nie a miejsca na miłość. "Zaraz, zaraz... Nie ma? Jest! Między śmiercią, walką o przetrwanie i Bóg wie jeszcze czym... " - stwierdzam cierpko, gdy siadam razem z innymi Nieustraszonymi.
Patrzę na rodziców. Nie płaczą. Musieli wiedzieć, że zmienię frakcję, musieli widzieć, jak robię różne niebezpieczne rzeczy. Muszą wiedzieć...
Przenoszę wzrok na brata. Również nie płacze. Czyli, że rodzice go przygotowali na to. Dobrze. Jego ból rozszedł się na te wszystkie lata, nie był kumulowany. Przez to teraz jest słabszy i nie wybucha gwałtownie.
Ceremonia doszła końca. Tak szybko? Jeśli tak szybko czas płynie, nim się obejrzę, umrę. Kątem oka widzę, że Nieustraszeni wstają. Wstaję i ja. Dochodzą do mnie tylko pojedyncze dźwięki znad wody, która oplotła moją głowę. Nieustraszeni wrzeszczą, biegną...A ja z nimi. Dobiegamy do peronu.
Po raz pierwszy będę jechać pociągiem ! To znaczy...Jeśli do niego wskoczę.. Upss..
Już po mnie.
Skup się, skup się.
Skup się skup się skup się...
- Jedzie ! - krzyczy jakiś szesnastolatek urodzony w Nieustraszoności. Zaczynamy biec. Sięgam...
I skaczę...
I jestem !!
Jestem w środku ! Śmieję się na głos.
Nieustraszoności przybywam !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz