Ustaliliśmy, że ja, Izzy (jakże inaczej) oraz Clary i Simon idziemy na tą imprezę. Jace się gdzieś zawieruszył. Chciałbym być na jego miejscu. Tu jest okropnie! Izabelle skończyła właśnie torturować (łamane na ubierać ) moją dziewczynę oraz siebie. Czas na mnie.
- Alec, czy ty nie masz jakiś fajniejszych ciuchów? – pyta z wyrzutem, wyrzucając moje ubrania, jedno po drugim. – A nie! – uderzyła się w czoło – Przecież kupiłam ci tą czarną obcisłą bluzkę. I spodnie też gdzieś tu powinny być… Maam
- No nie…
- Co? Z resztą nieważne. Chcesz poznać miłość swego życia, czy nie? – machnęła ręką – Pewnie, że chcesz. Po co się pytam? – patrzy na zegarek – Na Anioła!, już ta godzina?
- Która?
- Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Zaraz się spóźnimy! Przebieraj się! – i wyszła – trafniejsze byłoby ” wyleciała” lub „wypadła”.
***
Izabelle zapukała do drzwi. Był na nich napis „BANE”. Nie wiem, co myśleć. On może okazać się przystojnym, młodym (na wygląd) czarownikiem albo podobnym do wikinga, strasznym Podziemnym. Ale raczej to pierwsze, ze względu na imprezę.
Chodź z nazwiska¹ mógłby być wikingiem.
- Już otwieram! – zaśpiewał męski głos.
- Jak ja go lubię – Iz uśmiechnęła się. Chwilę po tym Bane otworzył nam.
- Witam, witam, Izabelle. – spojrzał na nas. Najdłużej jego wzrok zatrzymał się na mnie. Zarumieniłem się i złapałem Clary za rękę. Ona spojrzała na czarownika i pokręciła głową. Ale Magnus uśmiechnął do mnie i wrócił do mojej siostry.
- Masz bardzo ładnych przyjaciół. Ale nie pamiętam, żebym ich zapraszał?
- Oj, sorry, zapomniałam… Już tu są i chyba ich nie wykopiesz, prawda? – spytała.
Magnus znowu się na mnie spojrzał ukradkiem.
- Oczywiście, że ich nie odeśle. Wchodźcie. – ostatni raz na mnie spojrzał i zniknął w ciemnościach.
Zapowiadał się naprawdę długa noc.
***
Zaraz po wejściu Iz gdzieś znikła, a ja, Clary i Simon poszliśmy usiąść na kanapie. Postanowiliśmy wszystko to, co ustaliliśmy powiedzieć Simonowi.
- Simon… – zaczęła moja dziewczyna, ale chyba nie wie od czego tak właściwie, zacząć. Siada po turecku, w poprzek kanapy, a ja ją obejmuję u talii, kładę jej głowę na ramieniu. – Jaa… Nie jestem dziewczyną Aleca.
Popatrzył na nas jak na idiotów.
- Co? Przecież jesteście razem, a teraz to co..?
- Teraz to jest gra.
Chłopak zamyślił się. Parę razy próbował coś powiedzieć, ale szybko cichł. Wreszcie się odezwał:
- Czyli, że to przykrywka? – pokiwaliśmy głowami – Czyli Clary jest wolna? – spytał z rosnącą nadzieją.
- Nie do końca. Ona nadal jest moją dziewczyną. – powiedziałem. Clary mu wszystko wytłumaczyła: to, że jestem gejem (gdy to mówiła, patrzyłem w bok zaciskając usta), że mnie nie rzuci dopóki nie znajdę sobie chłopaka. I to, że jak już go znajdę, to będą razem. Simon cmoknął ją w policzek. Udając zazdrość, mówię:
- Odwal się od niej, OK? To moja, nie twoja dziewczyna.
Simon spojrzał pytająco na dziewczynę, a ta mu wytłumaczyła. „Aha” odpowiedział.
- Idę się przejść. Zaraz wracam.
***
Wychodząc zastanawiam się, czy dobrze zrobiliśmy? Czy Simon powinien o tym wiedzieć? Czy to dobrze, że wie? I najważniejsze:
Co mam robić dalej?
Te pytania nie doczekały się odpowiedzi, ponieważ przyszła Izzy.
- Co tam, braciszku?
- Wszytko się sypie. Clary planuje swoje życie z Simonem, a ja nadal tkwię w ciemnej dupie w sprawach sercowych. – kopnąłem kamień leżący niedaleko i włożyłem dłonie w kieszenie. Izabelle westchnęła.
- A on?
- Jaki „on”? – patrzę na nią.
- No wiesz… Magnus. Widziałeś, jak się na ciebie patrzył? – ona również na mnie spojrzała. W jej oczach widać było śmiertelną powagę.
- Izzy…
- No co? Chcesz przez całe życie być Sierotkiem Marysiem? – spytała z wyrzutem.
- Nie chcę, ale może nie zasługuję na miłość? Stanę się Sierotkiem Alesiem. – patrzę przed siebie i jakoś nie mogę sobie wyobrazić siebie oraz jakiegoś chłopaka z który się całuję, nawet trzymających się za rękę. Nic, pustka. Wieelka, przerażająca pustka.
- Haha – zaśmiała się dziewczyna – Dobre z tym Alesiem… Ale teraz na poważnie. Zasługujesz na szczęście. Ok? – kładzie mi rękę na ramieniu i cmoka w policzek – Idę. – I poszła.
Siadam na schodach, zakładam kaptur. Tak się cieszę, że choć tak koszulka jest tak obcisła, posiada kawałek dodatkowego materiału. Wieczorami jest zimno. Obserwuję obłoczki pary wydobywające się z moich ust. Szkoda, że nie ma ludzi; lubię ich oglądać, to mnie odpręża. Ciszę wieczoru zagłuszył odgłos otwierających się drzwi. Nie odwracam się; jestem prawie na 99% pewny, że to imprezowicz chcący zapalić. Przez następne dziesięć minut nie czuję dymu papierosowego; siedzę, a on/ona stoi za mną, robi się dziwnie. W końcu przechodzi mnie dreszcz.
***
- Zimno ci? – pytam go.
- Nie. Tylko…to trochę dziwne uczucie tu siedzieć ze świadomością, że ktoś stoi za tobą i gapi się na ciebie. – mówi. Siadam obok niego. Patrzy na mnie; głośno przełyka ślinę i znów kieruje wzrok przed siebie. Śmieję się krótko.
- O co chodzi? – pyta, ale zaraz gryzie się w język.
- To. – uśmiecham się – Właśnie to. Nie jesteś typowym Lightwood’em. Twoja twarz jest taka przejrzysta… Widzę każde uczucie… – Dotykam jego policzka. Szybko się odsuwa. Wzdycham. – No właśnie. Boisz się swoich uczuć.
- Nie boję się ich.
- Ale czy na pewno? – Zadrżałem; zimno tu. Przysuwam się dyskretnie, wykorzystując chwilę, gdy Alec nie patrzy; blisko. Spojrzał na mnie tymi swoimi lazurowymi oczami, teraz szeroko otworzonymi. Jest tak blisko; lekko się przechylę, a nasze usta się złączą… Ale nie chcę go straszyć.
Przynajmniej nie teraz.
Odsuwam się.
- Przepraszam. – mówię.
- Ehhm… – bąknął Alec – Może ja już pójdę?
- Ni stąd, ni zowąd zacząłem:
„Why, why can’t this moment last forevermore?
Tonight, tonight eternity’s an open door….
No, don’t ever stop doing the things you do.
Don’t go, in every breath I take I’m breathing you…” ²
- Co? – zdziwił się Alec, ale nie zdążył wejść do domu, ani nie otrzymał odpowiedzi. Dlaczego?
Nie, nie dlatego, że mnie pocałował (albo ja jego ). Tylko dlatego, że zaatakował go demon. Rzucił się na niego niespodziewanie; chłopak nie zdążył nawet wyciągnąć serafickiego noża. Alec zasłonił twarz rękoma. Nie wiele to dało- demon przeciął jego koszulę, która momentalnie zabarwiła się krwią. Posłałem falę niebieskiego światła na demona. W końcu udało mi się odciągnąć go dość daleko, by móc zabrać Aleca i położyć go z dala od potwora. Przeciąłem demona na dwie części. Chłopak dostał drgawek; nie ma czasu. Muszę ratować Aleca.
***
Biorę Aleca na ręce; jego krew plami moją koszulę. Przepycham się przez stado Podziemnych. ‚Nie teraz, nie umieraj teraz’ myślę gorączkowo, wchodząc po schodach. Gdy jestem na górze, patrzę przelotnie na ludzi w dole. Widzę krwawą ścieżkę, która ciągnie się za nami. Oraz Izabelle. Patrzy na nas z niepokojem. Zrywa się i pędzi za mną do mojej sypialni. Kładę młodego Nefilim na łóżku. Chwilę później wpada Iz.
- Co mu jest? – pyta roztrzęsionym głosem. Podchodzi do niego i rysuję mu na ręce i na szyi Iratze. Nie działa.
- Zaatakował nas demon. – w tej chwili Alec głośno jeknął.
- Cholera, nie dobrze. Iratze nie pomaga. – zbierało się jej na płacz, a ona nigdy nie płacze.
- Izzy, Izzy, nie bój się, uratuje go, tylko nikomu nie mów, idź rozerwij się, wszystko będzie dobrze – przytulam ją, a potem wyszła, rzucając tylko "Ratuj go”.
Patrzę na Aleca. Jest cały we krwi. Przeklinając pod nosem, szukam eliksiru uzdrawiającego. Żeby tylko nie poszedł na mój PoAlkocholowy Ból Głowy.
Mam! Ściągam go szybkim ruchem z półki. Siadam obok Nocnego Łowcy, potem zaczynam rozpinać jego, i tak podartą, bluzkę. Alec jeknął. Gdy rozpiąłem połowę guzików, podniósł rękę i chciał się zakryć przed moim wzrokiem, ale mu nie pozwoliłem. „Wolisz umrzeć czy żebym cię uleczył?” pytam. Chłopak zabiera rękę, a ja kończę zdejmować mu koszulkę. Na brzuchu i klatce piersiowej jest wielkie rozcięcie. Zamieram na chwilę.
Co ja co, ale takich mięśni brzucha nie jest łatwo znaleźć. Otrząsam się. Nalewam trochę eliksiru na jego pierś oraz brzuch, i delikatnie wcieram. Alec przez cały czas jęczy albo cicho krzyczy. Nagle sobie przypomniałem, że została krwawa droga. Pstrykam palcami i krew znika: z podłogi, łóżka oraz ze mnie. Ale coraz to więcej jej przybywa… Leję kolejna porcję półprzezroczystego płynu na jego skórę. Pociągam po jego piersi, brzuchu, szyi; jest taki umięśniony… Magnus, ogarnij się, on umiera, a ty myślisz tylko o jego seksownych częściach ciał…Magnus!!
Eliksir za szybko się wchłania. Nie dobrze, to znaczy, że rany są poważne. Biorę butelkę eliksiru, patrzę…a tu eliksiru brak. Wstaję i szybko biegnie po drugą. Wylewam ją całą na raz, cały czas wcierając. Rana powoli się zasklepia.
Odetchnąłem z ulgą; patrzę na niego. Już mogło się wydawać, że wszystko jest już w porządku, ale nie, no bo po co? Alec dostał dreszczy. Podnoszę go i wyciągam spod niego koc. Jego jęki przyprawiają mnie o gesią skórkę.
Kładę go spowrotem na poduszki i przykrywał go.
Po jakiś czterech – pięciu minutach jego dreszcze ustały. Odkrywam go, by spojrzeć na ranę. Ładnie się zasklepiła, nie ma po niej prawie żadnego śladu. Zapinam guziki bluzki (nie wiem, po co i tak jest przecięta ), przykrywam i daje mu odpocząć. Schodzę z łóżka i wychodzę z pokoju. Pożegnał mnie jego jęk.
Pod pokojem siedziała Izabelle.
- I jak? – spytała, a ja usiadłem obok niej.
- Rana się zagoiła. – Iz jeknęła – Nie, błagam nie jęcz, limit jęków na najbliższy miesiąc jest wyczerpany.
- Ale jesteś cały we krwi… Wiesz co? Dobrze, że cię nie było przed chwilą. Jace zaczął śpiewać jakąś piosenkę, strasznieee fałszując.
Weschnąłem.
- Też się cieszę. A teraz idź, potańcz, daj mi odpocząć.
Iz, po chwili zawahania, wstała i – omal nie spadając – zeszła na dół. Za pomocą pstryknięcia zmieniłem piosenkę. Ona mnie stopniowo uspokaja. Zasypiam pod drzwiami sypialni.
***
‚I love you when you’re singing that song. ‚ ³
***
Budzę się po jakiś…nie wiem. Na pewno nie spałem długo; moje ciało jest ociężałe snem. Ale muszę wstać, bo Alec obudził się z krzykiem. Otwieram drzwi mojej sypialni. Alec podniósł głowę i spojrzał na mnie. Usiadłem obok niego; przekręcił się na bok, przodem do mnie.
- ” (…) the place you want to reach is right in front of you” ¹ – szepczę, a potem dodaję głośniej - „You’re getting stronger, so just keep on that but longer (…)” ¹ - uśmiecham się widząc jego nierozumiejącą minę. Na pewno nie usłyszał pierwszej zwrotki.
Alec zacisnął oczy w bólu. Gdy spytałem go, czy to tak bardzo boli, skinął głową. Zacisnął usta. Przyłożyłem dłoń do jego czoła – miał gorączkę. W szafce znalazłem lek przeciwbólowy oraz przeciwgorączkowy. Podałem mu dwie tabletki; popił je dużą ilością wody – naprawdę sporą – a potem opadł bezwładnie na łóżko. Oddychał ciężko, jakby temperatura w pokoju wynosiła, no nie wiem, może 40 stopni? 44?
Uchyliłem lekko okno. Po paru minutach chłodne powietrze wypełniło pokój. Sprawdziłem czoło chłopaka – było chłodne. Alec zakasłał i podniósł się do pozycji siedzącej. Położyłem mu rękę na plecach.
- Dzię… – znowu zakasłał – Dzi-uj-ę, Ma-nu… – przez kaszel nie mógł się wysłowić.
- Poczekaj, dam ci się napić. – odwróciłem się, wziąłem szklankę i – zanim wróciłem do pozycji obejmującej chłopaka – napełniłem ją wodą. Podałem szklankę przeźroczystego płynu Brunetowi. Wypił ją szybko.
- Mogę jeszcze? – zakasłał.
- Oczywiście. A może chcesz herbaty?
- Nie – odpowiedział. – Poproszę wody. – podałem mu kolejną szklankę. Gdy mi ją oddawał, patrzył się niewidzącym wzrokiem na ścianę przed nim. Zastanawiał się nad czymś, nie próbuję dociekać, o czym.
- Dziwnie. – mówię.
- Co jest takie dziwne? – patrzy na mnie pytająco.
- Twoje oczy, Alec. Twoje oczy.
- A co jest w nich dziwnego? – pyta, patrząc na mnie. Zaraz mnie pochłoną mnie te jego oczy.
- Sam ten kolor…Lazur…Myślałem, że Lightwoodowie nie miewają niebieskich oczu, ale coż… Tobie pasują. – uśmiecham się znowu, próbując zachęcić chłopaka.
Ale on się odsunął dyskretnie. Odchrząknąłem i ze smutkiem powiedziałem:
- To ja pójdę, w końcu mam imprezę na dole… – wstałem i skierowałem się w stronę drzwi. Usłyszałem za sobą „Przepraszam”.
Wyszedłem.
***
Zmieniam piosenkę.
„It’s going down, I’m yellin timber
You better move, you better dance
Let’s make a night, you won’t remember
I’ll be the one, you won’t forget” ²
Muszę się odstresować.
„The bigger they are, the harder they fall
These big-iddy boys are dig-gidy dogs
I have ‘em like Miley Cyrus, clothes off
Twerkin’ in their bras and thongs, timber
Face down, booty up, timber
That’s the way we like to what? Timber
I’m slicker than an oil spill
She say she won’t, but I bet she will, timber” ²
Idę do kuchni, biorę drinka. Wypijam go na raz, biorę drugiego. ” Czemu nie wychodzi?” myślę. Zawsze, gdy używam wdzięku osobistego, zawsze wychodzi. Dlaczego teraz jest inaczej? Dlaczego nie mogę sprawić, że ten młody Lightwood uśmiechnie się? Piję kolejnego. I kolejnego. I…
Podchodzi do mnie Izzy. Gdy pyta, co z Aleciem, odpowiadam, że jeśli chodzi o jego stan, to jest bardzo dobry, ale…
- Ale jeśli chodzi o to, jakie są relacje między nami to muszę ci powiedzieć, że są…nie, fatalnie to karygodne niedomówienie…katastrofalne? To też nie…
- Zrozumiałam. Daj mu więcej czasu. Na pewno to się zmieni.
***
„Talk to me softly
There’s something in your eyes
Don’t hang your head in sorrow
And please don’t cry
I know how you feel inside I’ve
I’ve been there before
Somethin’s changin’ inside you
And don’t you know „ ³
Ta piosenka skulecznie mnie dobija.
Alec nie mógł wrócić do Instytutu na noc. Iz miała coś wymyślić, by przekonać ich rodziców.
On u mnie został. Śpi w moim łóżku!
Zanim jednak puściłem tą bardzo przybijającą piosenkę, poszedłem do mojej sypialni i usiadłem obok niego. Wyglądał jak pięknie jak spał…
Jednak wycofałem się pośpiesznie, a potem dopóki nie usnąłem, słuchałem tej durnej piosenki.
***
Magnus pół nocy słuchał tej dennej piosenki. Zamarłem, gdy przez ściany usłyszałem jej treść. Po prostu zamarłem. Nie wiem, nie wiem, to wszystko jest porąbane, nienormalne, jestem anomalią, która nie zasługuje na szczęście. Boję się.
Magnus ma rację.
Boję się.
______________________________________
Przypisy:
¹ Bane (z j. ang.) – Zmora.
² Loreen – Euphoria
Tłumaczenie :
„Dlaczego, dlaczego ta chwila nie może trwać wiecznie?
Dziś, dziś wieczność ma otwarte drzwi…
Nie, nie przestawaj robić tego, co robisz.
Nie odchodź, w każdym oddechu oddycham tobą…”
³ ” Vance Joy – Riptide „
¹ ”Clean Bandit – Come Over”"
Tłumaczenie:
” (…) miejsce do którego chcesz dotrzeć znajduję się tuż przed Tobą”. – Chodzi tu o to, że Alec – wg Magnusa – chce być z nim. Tym miejscem jest Magnus.
"(...) jesteś coraz silniejszy, trzymaj tak jak najdłużej".
² Pitbull & Kesha – Timber
Tłumaczenie:
„Dziś się dzieje, więc wołam , imprezujmy!
Lepiej się rusz, lepiej zatańcz…
Zróbmy tę noc taką , że jej nie zapamiętasz
Będę jedyną, której nie zapomnisz
Im wyżej jesteś tym mocniej upadasz
Ci ziomale są metalowcami,którzy nie wiedzą jak grać
Będzie ich tu tyle co ciuchów na Miley Cyrus
Twerkowanie na ich stanikach i stringach,imprezujmy
Czyste szaleństwo, czas na podryw, imprezujmy
To właśnie sposób w jaki lubimy co? Imprezowanie
Jestem bardziej śliski od wycieku ropy
Mówi, że nie zrobi tego, ale założę się, że zrobi, imprezujmy.”
³ Guns N’ Roses – Don’t Cry
Tłumaczenie:
„Mów do mnie łagodnie.
Jest coś w twoich oczach.
Nie zwieszaj głowy w rozpaczy
I proszę, nie płacz.
Wiem jak się czujesz w środku,
Byłem tam przedtem.
Coś się w tobie zmienia
I czy nie wiesz tego?”
Bibliografia:
Wszystkie teksty piosenek pochodzą z Tekstowo.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz